W pierwszych dniach Nowego Roku trudno mi nie spojrzeć wstecz i nie zastanowić się nad tym, co podarowały mi zeszłoroczne dni. Trzy ważne wędrówki i kilka krótszych przygód nie wypełniły całego roku, a jednak stały się dobrym doświadczeniem. Czasem bolesnym, ale wciąż wartościowym.
Pierwszą refleksją, która mi się nasuwa jest to, że w górach spędziłem zdecydowanie zbyt mało czasu. Początek roku wiązał się z redagowaniem książki o wędrówce przez Iran. Dość gruby tom. Gdy trzymam go w dłoni, sprawia satysfakcję i poczucie czegoś trwałego. Wiem jednak, że kosztowało mnie to kilka miesięcy życia. Mogłem spędzić je na szlaku. Krótkie wypady, które mogliście śledzić na Instagramie, były jak zastrzyk spokoju w natłoku spraw. Satysfakcja? Zdecydowanie tak. A jednak mam świadomość, że prawdziwe życie i rzeczywiste wyzwania czekają gdzie indziej ? za progiem domu.
Początek lata oznaczał powrót na najwyższy szczyt Europy. Wejście na Mont Blanc miało być powrotem w wysokie góry. Choć samotne ? w plątaninie grzbietów i lodowców rzadko można czuć się pewnie ? skończyło się sukcesem i to szybciej, niż planowałem. Z zakładanych dziesięciu dni – na górze spędziłem sześć. Wejście zaczynałem z nisko położonego obozu, co sprawiło trudności. Stając o brzasku na dachu Europy odczuwałem jednak poczucie siły.
To przeświadczenie mogło być zgubne. Zaledwie 2 tygodnie później, w połowie lipca, wylądowałem na Islandii z celem, którym było przejście tej wyspy w poprzek. Wulkaniczna sceneria miesza się tam z surowością pogody i samotnością. To idealne miejsce dla szukających przygody i wyzwania podróżników. Wystarczył jednak drobny błąd, bym niemal położył całe przedsięwzięcie: miesiące pracy za biurkiem, a potem zbyt ciężki plecak musiały oznaczać kontuzję. Z początku mój stan wyglądał poważnie, na szczęście islandzcy doktorzy zdziałali cuda i mogłem wrócić na szlak. Bogatszy o doświadczenie dotarłem na przeciwny brzeg Islandii. Poznałem jednak granice mojej wytrzymałości i zrozumiałem, że sama ambicja nie wystarczy ? potrzebujemy jeszcze systematyczności.
Niesamowite krajobrazy wciąż mam jednak pod powiekami i już teraz planuję powrót na Północ. Może zimą? Wędrówka przez Islandię nabiera wówczas zupełnie innego wymiaru i staje się poważną ekspedycją przez pustkowie.
Przez ostatnie dni lata próbowałem przejść południową granicę Polski. Ostatecznie czasu wystarczyło jedynie na polskie Karpaty. A jednak i w tym niepowodzeniu odnajduję coś pozytywnego: po raz pierwszy wyszedłem na szlak z minimalną ilością sprzętu i bezpiecznie pokonałem najdłuższy szlak naszych gór. Wiązało się to z przekroczeniem kolejnej bariery, również wytrzymałościowej, gdyż podczas marszu pokonywałem dziennie nawet do 60 km.
Postanowienia na Nowy Rok? Może tylko jedno: wędrować więcej. Tym razem odkładam pracę pisarską i wracam do dwóch pasji, które towarzyszą mi od lat: wędrowanie i fotografowanie. Już za kilka dni wyruszam w pierwszą, zimową wędrówkę po Beskidach, a zaraz po niej czekają mnie dwie kolejne, na dystansie tysięcy kilometrów. Rzadko będę gościem we własnych czterech ścianach. Czy jednak góry i szlaki nie są naszym domem? Jeśli gdzieś możemy oddychać w pełni, czuć Zew natury, być naprawdę sobą, to tylko tam.
Do zobaczenia na szlaku!
Łukasz Supergan ? Podróżnik, fotograf, dziennikarz. Za swoje podróże dwukrotnie wyróżniony w kategorii ?Wyczyn Roku? na gdyńskich ?Kolosach?. Jego samotne przejście gór Zagros otrzymało nominację do nagrody National Geographic Traveler.